Ocalic od zapomnienia

" Umiera się nie po to, by przestać żyć, ale po to, by żyć inaczej "

Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. — Wisława Szymborska

piątek, 26 września 2008

Ku przestrodze...

Nie wszyscy jeszcze wiedzą, że bardzo istotne jest to,
Jakie ma się relacje z ludźmi,
odnosi się to nie tylko do osób nam bliskich.
Często bagatelizujemy to, co dzieje się obecnie w naszym życiu,
Nie myśląc o przyszłości…
A w istocie rzeczy, okazuje się, że to najważniejsze…
Ale po prostu nie zdajemy sobie z pewnych rzeczy sprawy.
Mój Brat był człowiekiem bardzo ciepłym, zawsze uśmiechniętym,
Przede wszystkim miał plany, zawsze myślał o przyszłości…
Miał marzenia, realne marzenia…
Nasze relacje były bardzo dobre,
jeśli nawet były w naszym życiu momenty nieporozumień,
to wyjaśnialiśmy sobie wszystkie niedociągnięcia…
Przed Jego śmiercią bardzo dużo rozmawialiśmy o naszym życiu…
On przepraszał mnie a ja Jego…
Ja dziękowałam Jemu a On mi…
Byliśmy naprawdę rodzeństwem, jakie mało się spotyka…
Jestem Mu naprawdę wdzięczna,
że był Bratem o jakim większość marzy.
Zawsze był dla mnie najważniejszy, od urodzenia…
Był mój, wymarzony, był autorytetem i nie tylko moim.
Zawsze Go szanowałam, zawsze słuchałam,
zawsze interesowało mnie Jego życie…
Cieszyłam się wraz z Nim, uwielbialiśmy żartować,
martwiłam się o Niego…
i kochałam te Jego telefony do mnie, „siostra co u ciebie?”
albo „wiesz a dzisiaj przydarzyło mi się to, udało mi się tamto, mam taki pomysł…”
zawsze taki entuzjazm, chęć do wszystkiego… to cały mój Brat…
Należę do osób, które wyznają zasadę
„Nie żałuj tego co zrobiłeś, tylko tego czego nie zrobiłeś”,
Bo po co żałować rzeczy już zrobionych,
skoro i tak nic czasu nie jest w stanie cofnąć, więc po co się zadręczać…
Ale jeśli chodzi o rzeczy, które mogliśmy zrobić,
ale z jakiś powodów nie zostały zrobione,
wtedy wówczas mam czego żałować…
Chcę przez to wszystko powiedzieć, że nie żałuję żadnej rzeczy,
która związana była z moim Bratem…
Był po prostu najlepszy i ja potrafiłam się do tego dostosować i odwrotnie…
Nie znam drugiego takiego rodzeństwa jakim my byliśmy…
I mogę z całą pewnością stwierdzić, że jestem dumna z naszego życia…
Mówiłam tyle razy mojemu Bratu, że Go kocham i jest dla mnie bardzo ważny,
A On często powtarzał to mi…
Powiedział mi, że jeśli kiedykolwiek mnie uraził, to przeprasza…
Ja przeprosiłam także…
Chociaż tak naprawdę nie było to potrzebne…
Wiedziałam, że bardzo mnie kocha…
Dwa tygodnie przed śmiercią zadzwonił do mnie z koncertu Fokusa
I powiedział do mnie ” siostra szkoda, że Ciebie tu nie ma, poszalelibyśmy razem…”
I puścił mi kawałek koncertu przez telefon…
Tyle mam przeróżnych wspomnień, że nie wiem jak mam Bogu za nie dziękować,
Bo teraz z perspektywy czasu, wiem, że tylko to mnie trzyma przy życiu…
Gdybyśmy nie byli zżyci, gdybyśmy nie zdążyli powiedzieć sobie, że się kochamy,
To nie wiem jak wyglądałoby teraz moje życie…
Jestem dumna z mojego Brata jak i z siebie…
W swoim życiu naprawiłam kilka korelacji między ludźmi,
Nigdy nie mogłam pojąć, jak np. rodzeństwo może się nie cierpieć lub nie szanować…
Poczęci z jednej krwi, z miłości, nie potrafiący się cieszyć sobą nawzajem,
Nie potrafiący pomyśleć choć raz o teraźniejszości z myślą o przyszłości…
Kiedyś Rodzice odejdą i zostaną sami sobie…
Moje karty historia zapisała nie tak, jak sobie to wszystko wyobrażałam,
nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego mi się przytrafi…
Bo tak naprawdę przecież, nigdy nie wiemy kto z nas odejdzie pierwszy…
Płaczę codziennie, nie ma dnia ani nocy, żebym nie myślała,
nie ma takiej godziny, minuty…
Bo tęsknię okrutnie za moim Bratem…
Nie płaczę już dlatego, że odszedł w taki sposób, pomimo,
że wciąż nęka mnie pytanie, dlaczego? Przecież nie było warto…
Płaczę, bo bardzo mi Go tutaj brakuje, to tęsknota zalewa mi moje serce…
Moje cierpienie jest ogromne, ale jakże wiele jest w nim ciepła,
Codziennie dziękuję mojemu Bratu, za to, że byliśmy jak dobrzy kumple,
Że kochaliśmy się i szanowali, bo w całym tym bólu jest biel, jest jasność,
Mam spokojne sumienie, nie dręczy mnie żadna żałość…
Dlatego jestem Mu taka wdzięczna…
Kocham Cię Wojtuś całym sercem,
Ja muszę dalej żyć, żyję dla Ciebie,
Bo wierzę, że masz się dobrze i patrzysz na nas, że czuwasz nad nami,
Czekając na spotkanie…
Niech ten post będzie przestrogą dla tych, którzy czują się zagubieni…



Szanujcie to co macie, kochajcie ile sił…
Bo nie wiecie, co będzie jutro…
Wielu z Was nie zaznało jeszcze bólu po stracie bliskiej osoby…
I wierzcie mi, że nastanie taki dzień, że może być za późno…
Nikt czasu nie cofnie, nikt nie naprawi naszych błędów,
Nie będzie możliwości wyjaśnień…
I wtedy zacznie się podwójne cierpienie…
Ból na sercu po stracie bliskiej osoby i ból na sumieniu…
Nie wyobrażam sobie takiego życia…
Bo jeśli już stanęłam przed takim wyzwaniem…
To wolę ból na sercu spowodowany ogromną tęsknotą,
Niż obolałe, zjadające mnie od środka sumienie…
Dlatego widzicie, ja… w tym całym bólu mam odrobinę światła…
Mogę z czystym sumieniem stwierdzić,
że pomimo bólu jakim jest ogromna tęsknota za moim Bratem,
Nie żałuję niczego…
Jestem szczęśliwa, że miałam takiego kochanego Brata…
Szkoda tylko, że tak krótko…
Stąd taka u mnie wielka rozpacz…
Za krótko… Boże… za krótko…


1 komentarz:

  1. Przyznaję 100% racji.
    Jesteś wspaniałym człowiekiem, szkoda, że tak mało ludzi jest takich jak Ty.
    Wielka szkoda.
    Pozdrówka, trzymam z Tobą,pa
    Tomi

    OdpowiedzUsuń

Napisz komentarz, podpisz się pod komentarzem, zaznacz komentarz jako : Anonimowy (jeśli nie masz konta w wymienionych portalach) i kliknij zamieść komentarz.
Dziękuję serdecznie, w miarę możliwości postaram się szybko go zaakceptować i odpowiedzieć. Pozdrawiam ciepło