Ocalic od zapomnienia

" Umiera się nie po to, by przestać żyć, ale po to, by żyć inaczej "

Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. — Wisława Szymborska

czwartek, 10 maja 2012

Adrian [*]

Dzisiaj Wojtuś, 09 maja o godz. 12:40 odszedł Adrian - mąż mojej koleżanki z pracy Madzi, był w Twoim wieku...
Odszedł po kilkumiesięcznej walce z rakiem, był wspaniałym, młodym człowiekiem, taki żal...
Walczyliśmy z nim wszyscy do końca,  11 maja miał odbyć się koncert charytatywny dla Adriana, nie zdążyliśmy... Pozostawił pogrążoną w bólu Madzię, ich 2,5 letnią córeczkę, Rodzinę i znajomych...
Brak mi słów, wiem co czują... to takie niesprawiedliwe...
Tak mi przykro i smutno, byłam przy takiej wielkiej nadziei, że wszystko będzie dobrze...
Modlę się za Was, niech Bóg Was prowadzi [*]

Ostatnie Pożegnanie Adriana odbędzie się 11 maja o godz. 14:00 w Parafii św. Barbary w Libiążu

wtorek, 8 maja 2012

Nasze "to be or not to be" ;-)



Tak sobie obserwuje wiadomości w tv, w radio, w gazetach, poczynania ludzi, wpisy na niektórych portalach, i zaczynam się zastanawiać do czego to wszystko prowadzi...
W chaosie agresywnie atakujących wszechinformacji dobrze jest od czasu do czasu znaleźć jakąś małą podpowiedź, jak żyć.
Dożyliśmy czasów, gdy sposobem na odzyskanie radości jest wyprawa na zakupy lub wypad do modnej restauracji na obiad a pustkę w życiu zastępujemy kolejnymi przedmiotami. 
Coraz rzadziej możemy mówić o partnerstwie i bezwarunkowej miłości aż po grób. 
Jak mają nas pokochać inni, skoro my siebie nie kochamy?
Każdy, kto nie ma lepszego sposobu na życie i w końcu dorywa się do władzy, głupieje.
Głupieje w ten sposób, że zaczyna wierzyć w to, iż jest nieomylny i wręcz wybitny. 
A skoro już taki jest, to przestaje się liczyć z opinią i potrzebami innych.
Okropne jest że dożyliśmy czasów w których każdy bez żadnych konsekwencji może dowolną osobę obrazić w internecie i życzyć mu śmierci. 
W biały dzień boimy się przejść obok grupki młodych ludzi, w obawie, że stanie się nam krzywda, z góry zakładając, że to potencjalni mordercy.
Dożyliśmy czasów, w których więcej czasu inwestujemy w swoje wirtualne profile, niż w realne życie, gdzie miłość wyraża się w ilości serduszek w opisach na gg. Tak trudno już wymyśleć swoje życzenia , wolimy je kopiować z różnych internetowych stron.
To smutne, że miliardy ludzi powtarzają w kółko te same słowa, życzenia, bo rzadko komu chce się wymyśleć swoje, płynące z serca, z własnego umysłu.
Dożyliśmy czasów, w których nie liczy się staż pracy, doświadczenie życiowe i umiejętności praktyczne, lecz przede wszystkim układy i znajomości. Nie liczy się też wykształcenie, „poszukujemy młodych ludzi, z biegłą znajomością co najmniej dwóch języków obcych, z wykształceniem wyższym, z min. 5-cio letnią praktyką zawodową na określonym stanowisku zatrudnię od zaraz" - stały się hasłami, które odstraszają głównie studentów studiów dziennych, bo przecież to nierealne, zdobyć wszystko w zaledwie 5 lat.
Ilu znamy ludzi, którzy pracują w swoim wyuczonym zawodzie? Archeolog pracujący na poczcie, magister ekonomii wciskający lekarzom farmaceutyki firmy dla której pracuje, nie mając pewności, że akurat te są najlepsze na rynku, magister zarządzania i marketingu sprzedający drinki, piwo czy pizze zarządzający jedynie swoimi zdobytymi napiwkami, psycholog bądź filozof zastanawiający się czy aby na pewno zamawiając 200 bułek w piekarni nie zabraknie zgłodniałym klientom pędzącym, no właśnie gdzie? Długo by tu wymieniać i szukać związków zdobytego wykształcenia z pracą, którą wykonujemy…
Dożyliśmy czasów, gdzie nie musimy wychodzić z domów, bo większość rzeczy możemy zdalnie, pracować, rozmawiać, przyjaźnić się a nawet kochać, lodówkę też przecież możemy zapełnić zdalnie.
Dożyliśmy czasów, że inteligencja nie idzie z niczym w parze, widzimy ładną kobietę, uznajemy, że jest głupia, a ta brzydsza na pewno jest mądrzejsza. Jakież ogarnia niektórych zdziwienie, że wcale tak nie jest, no chyba, że to teściowa bądź pseudo przyjaciel, który wcale nam nie życzy tak jak mówi, tylko robi wielkie oczy, udając, że mu coś wpadło do oka ;-)
Dożyliśmy czasów, że wróg staje się wiernym przyjacielem a przyjaciel cichym wrogiem, mąż/żona szarga naszą reputacją wśród znajomych jeszcze w czasie trwania związku, ma jakieś kompleksy niższości czy coś ;-) 
Co raz częściej słychać „kij mu w oko” bądź „mam to wszystko w d…”, jakże wielkie musimy mieć tyłki!
Dożyliśmy czasów, kiedy wyznajemy miłość przez gg, a gdy się spotykamy nie mamy o czym rozmawiać, nie musimy spotykać się ze znajomymi, przecież mamy ich dostępnych 24h/dobę na monitorze komputera, nie musimy wszystkim mówić o swoich potrzebach, problemach, bo po co? Przecież i tak wszyscy mają wszystko w d…
Jeszcze trochę i dożyjemy „lepszych” czasów, nikt nie będzie wychodził z domów, o miłości nie będzie trzeba mówić, bo nikomu nie będzie potrzebna, będziemy się zabijać, bić, walczyć o… nieważne, i tak na koniec walki nie będziemy pamiętać o co! Ulice będą puste, bo każdy będzie miał swoją kanapę, laptopo i piloto, kij w oku i nazbyt szeroki tyłek.
Cofamy się czy idziemy na przód?
Może najwyższa pora zastanowić się po co, na co, komu i dlaczego? Przecież ostatecznie na końcu naszej drogi jedyne co możemy ze sobą zabrać to, to co w sercu, duszy, w pamięci… jedno jest pewne, tego nikt nam nie zabierze :) 


Autor: Monii eM